Sygnalizacja na placu Powstańców Śląskich – epilog
Wraz z zakończeniem prac prowadzonych przy przebudowie ulicy Wielkiej, Szczęśliwej wraz z przyległościami przy Powstańców Śląskich sygnalizacja na placu Powstańców Śląskich została przełączona w tryb żółty migający (latem 2011). Ruch wyraźnie się upłynnił. Skorzystali oczywiście ci dotąd najbardziej poszkodowani – piesi i tramwaje, którzy w końcu nie byli blokowani przez czerwone światła i poziome kreski. Szczęście nie trwało jednak długo, ponieważ już po kilku tygodniach ponownie uruchomiono „tymczasową” (jak ją zapowiadano) sygnalizację.
Tramwaje
Z uwagi na szum medialny wokół drastycznego spowalniania tramwajów w tym miejscu dokonywano wielokrotnie mniejszych lub większych korekt, nie mających jednak właściwie żadnego pozytywnego wpływu na efekt końcowy – czyli skrócenia czasu przejazdu, ponieważ przyjęto z góry błędne założenia. Jeśli dokonuje się próby polepszenia dla jednej grupy, to oczywistym jest, że stracić muszą ci, którzy w ruchu byli dotychczas najbardziej preferowani – czyli kierowcy samochodów jeżdżący z północy na południe (i odwrotnie). Wszelkie modyfikacje prowadzone były wyłącznie pod kątem, by w ogóle im nie zaszkodzić.
Czyli – reasumując – dla kierowców jeżdżących w relacji północ-południe nic nie uległo zmianie, a reszta… znów straciła. Z uwagi na szeroką krytykę bezsensownych postojów tramwajów pod sygnalizatorami, Wydział Inżynierii Miejskiej wprowadził kolejną „modernizację” programu sygnalizacji, aby zamknąć usta krytykom mówiącym o tym, że postoje są bezproduktywne. Otóż sytuacja obecna wygląda następująco:
- w kierunku północnym tramwaj nie rusza już z przystanku „Sztabowa” po wymianie pasażerów, tylko dodatkowo blokowany jest na przystanku przez kilkadziesiąt sekund, aby po ruszeniu mógł już płynnie wjechać na środek „ronda” i dotrzeć na tamtejszy przystanek;
- w kierunku północnym tramwaj nie rusza z przystanku „Rondo” po wymianie pasażerów, tylko przetrzymywany jest przymusowo pod zamkniętym sygnalizatorem (dłużej niż tramwaje stojące w kierunku przeciwnym, co tym bardziej jest kuriozalne, ponieważ relacje kolizyjne i tak są w tym momencie zablokowane!), aby w końcu ruszając mógł już płynnie przejechać przez skrzyżowanie z ulicą Wielką i dotrzeć na przeniesiony za nią przystanek „Wielka”;
Efekt? Jeśli będziemy liczyć wyłącznie czas jazdy (bez postojów handlowych), to tramwaje teoretycznie przyspieszyły, ponieważ przymusowe postoje (techniczne) zostały przeniesione na przystanki (i włączone tym samym w czas postojów handlowych). Cóż z tego, że postój na przystanku zwykle nie przekracza kilkunastu sekund, ponieważ przy obecnym podejściu zostaje sztucznie zwielokrotniony. Dodatkowym problemem jest przepuszczenie większej liczby pojazdów (np. po zatrzymaniu). W obecnym układzie przepustowość została znacznie zmniejszona, ponieważ nie daje szansy na przejazd w jednej fazie w zasadzie więcej niż jednego tramwaju.
Piesi
Najmniej chronieni uczestnicy ruchu ponownie zostali pozbawieni złudzeń na zmiany. Oczekując otwarcia „tymczasowo” zamkniętego przejścia na wysokości dawnego sklepu „Rondo” (obecnie budynek Thespian) srogo się rozczarowali. Nawet po wyłączeniu sygnalizacji nie odgrodzono już wejścia na owe przejście. Z uwagi na brak akceptacji tego stanu rzeczy, wielu pieszych codziennie forsowało te „zasieki” odgradzając zapory-znaki U-20 (ponieważ zajmowało to o wiele mniej czasu aniżeli pokonanie dwóch przejść sterowanych sygnalizacją). Ale i taką niesubordynację postanowiono zwalczyć skutecznie. Jak widać – szybko znaleziono środki na ustawienie solidnego ogrodzenia:
Ale to nie wszystko – aby już nikt nie próbował podnosić problemu ponownego uruchomienia owego przejścia, w pustej kasie znaleziono także pieniądze na trwałą likwidację dojścia poprzez usunięcie istniejącej tam od początku XX wieku nawierzchni chodnika (kostki przykrytej później asfaltem), co dobrze widać na poniższym zdjęciu:
Trudno jest jednak przekonać ludzi mieszkających tutaj od wielu lat, że dobre dla nich jest to co zdaniem Wydziału Inżynierii Miejskiej jest dobre dla Wrocławia. Dlatego wzięli sprawę w swoje ręce (nogi) i wydeptali ścieżkę przechodząc obok. Poniżej widzimy koronny dowód na kompletne oderwanie od rzeczywistości tych, którzy decydowali o instalacji sygnalizacji świetlnej i likwidacji wspomnianego przejścia:
Czy jest jeszcze jakaś wartość placu dla mieszkańców?
Plac został pomyślany jako rozległy skwer-park dla mieszkańców. Na początku ruch drogowy jak i tramwajowy odbywał się na wspólnej jezdni wokół niego. W tym miejscu łączyły się łącznie 4 kierunki tramwajowe (choć nie wszystkie były czynne), czego pozostałości widoczne są jeszcze w ulicy Sudeckiej i Zaporoskiej. Z czasem tory przeniesiono na zewnętrzny pierścień Placu wydzielając ruch tramwajowy z jezdni. Po likwidacji ostatniego odgałęzienia w ulicy Zaporoskiej ruch tramwajowy został przeniesiony na oś północ-południe środkiem Placu.
Dotarcie na środek zapewniało osiem przejść naziemnych z których czynnych obecnie pozostało „aż” cztery… Co ciekawe kilku z nich fizycznie nie zlikwidowano, lecz porzucono malowanie oznakowania poziomego:
Wyznaczono jeszcze jedno dodatkowe (skomplikowane sygnalizacją i koniecznością przedostania się na pas rozdziału jezdni ulicy Powstańców Śląskich, o czym było już wcześniej) – jest to przejście o tyle dziwne, że jeśli rozważać jego sens to jest tylko jeden – przejście jest przydatne dla pasażerów, którzy wysiądą z tramwaju jadącego w kierunku południowym by mogli przejść na przystanek w kierunku północnym (i odwrotnie), zatem jego sens logiczny niestety jest żaden. Ale realizując dalej sukcesywnie prowadzoną tutaj politykę może się okazać, że zostanie jedynym zapewniającym dostęp do Placu. Ciekawe kto wówczas będzie jeszcze tak zdesperowany, by z niego korzystać…
Dzięki tak drastycznym utrudnieniom plac przestaje mieś jakikolwiek sens rekreacyjny dla okolicznych mieszkańców. Nawet dotarcie z psem mija się z celem, ponieważ czas na dotarcie i powrót z samej wyspy centralnej wielokrotnie przekracza średnią długość spaceru właściciela ze swoim pupilem. Dlatego najprawdopodobniej plac pozostanie półdzikim miejscem, idealnym dla spotkań osób chętnie raczącym się napojami wyskokowymi na świeżym powietrzu a odstraszającym tych, którzy chcieliby się zrelaksować. A może o to właśnie chodziło twórcom wdrożonej koncepcji?
Zamiast podsumowania
Jak się okazuje plac Powstańców Śląskich będzie dręczył Wydział Inżynierii Miejskiej jeszcze długi czas. Pomimo braku elementarnej zgodności z obowiązującym prawem, sygnalizacja dalej funkcjonuje (nawet bardziej dostępne media zwróciły juz na to uwagę). Na przebudowę (i dostosowanie jej do zgodności z przepisami) „tymczasowej”, powiązanej pajęczyną napowietrznych przewodów sygnalizacji potrzebnych jest sporo funduszy, których w pustej kasie miasta zapewne brakuje.
Dodatkowo dość komicznie (a może strasznie?) wygląda oznakowanie poziome na odcinkach doprowadzających ruch w ciągu ulicy Powstańców Śląskich, gdzie w miejscu dwóch wyznaczono trzy wąskie pasy ruchu. Stare oznakowanie wygląda na bardziej aktualne niż nowe. Jest to sprzeczne ze znakami oraz odcinkiem bezpośrednio poprzedzającym to miejsce. Jedyne co jeszcze zmieniono, to dotąd obciążone prefabrykatami znaki wkopano już na stałe w ziemię.
Brak kontroli
A z uwagi na zapisy rozporządzenia Ministra Infrastruktury w sprawie szczegółowych warunków zarządzania ruchem na drogach oraz wykonywania nadzoru nad tym zarządzaniem (Dz.U.2003.177.1729) najwyższą instancją przeznaczoną do kontroli zgodności wprowadzonej organizacji ruchu z przepisami jest zarządzający ruchem (którym we mieście-powiecie Wrocław jest Urząd Miejski we Wrocławiu, a ściślej jego Wydział Inżynierii Miejskiej).
Zatem widzimy, jakie są tego efekty jeśli instytucja powinna kontrolować się samodzielnie… Żywimy jednak nadzieję, że to jeszcze nie jest koniec i obecna sytuacja ulegnie poprawie.
Na koniec wypada tylko zobrazować podsumowanie jakości pracy urzedników i innych osób odpowiedzialnych za kontrolę tego stanu rzeczy – ale zamawiający po prostu otrzymał to, czego zapragnął i w taki sposób to utrzymuje (w mieście, które aspiruje według PRowych sztuczek do miana europejskiej metropolii):
nowoczesność, trwałość oraz estetyka zastosowanych rozwiązań aż bije po oczach każdego przechodnia i przejeżdżającego tędy człowieka (wraz ze znakami wiszącymi na nieprzepisowej wysokości):